poniedziałek, 25 marca 2019

Rytm miasta [6.]







Tryptyk: Warszawa, wiadukt Mostu Poniatowskiego; sierpień 2009, aparat Czajka II, format klatki 1/2 z 24×36 mm , skan z negatywu.


Warszawa w XIX wieku i początku XX wieku była swojego rodzaju "miastem przejściowym". W zależności od kierunku podróży robiła na podróżującym inne wrażenie. Jadący od strony Berlina rejestrował coraz intensywniejsze cechy "wschodnie", chociażby zawarte w cebulastych formach błyszczących kopuł prawosławnych cerkwi, punktowo znaczących miasto. Natomiast jadący od strony wschodniej, mając za sobą związane z tym uciążliwości pokonywania ogromnych i pustych przestrzeni imperium, w smukłych wieżach świątyń łacińskich odnajdywał cechy "zachodnie", wskazujące na zbliżanie się do cywilizacji zachodniej. Rozdźwięk ten potęgowała także konieczność przesiadki pomiędzy dworcem Petersburskim, a dworcem kolei Warszawsko-Wiedeńskiej i konieczność odbycia podróży przez miasto oraz przekroczenia szerokiej rzeki, stanowiącej poniekąd fizyczną granicę pomiędzy tymi dwoma światami. Mógł wtedy obejrzeć bliżej miasto, będące niegdysiejszą stolicą "upadłego królestwa" - z wielkimi, nieukończonymi założeniami urbanistycznymi, które utonęły pośród morza tanich domów czynszowych - chcące się nazywać poprzez swoje ambicje i wielkomiejskość Paryżem Północy. Miały to potwierdzać stawiane w początkach XX wieku monumentalne gmachy publiczne, kościoły oraz budowle komunalne, poprawiające jego nowoczesny wizerunek.
Ukończony w 1913 roku most Poniatowskiego, wraz z długim i monumentalnym w swych formach architektonicznych wiaduktem, oprócz usprawnienia tranzytu między dwoma dworcami kolejowymi przez miasto dla podróżnych, miał też temu celowi służyć. Dzięki niemu w trakcie swojej podróży mogli oni uniknąć bliskiego kontaktu z brudnym i zadymionym podbrzuszem miasta, jakie stanowiło wówczas Powiśle, gdzie nad brzegiem Wisły sterczała dymiąca czarnym dymem elektrownia, a w panoramie widoczne były wielkie zbiorniki gromadzące gaz w pobliskiej gazowni. Przejeżdżając mostem mogli oni słyszeć także odgłosy zabijanych zwierząt w nowej rzeźni miejskiej mieszczącej się przy ul. Solec. A miasto oddzielała od rzeki oprószona miałem węglowym linia kolejowa dowożąca węgiel do gorących czeluści elektrowni. Tym zdobyczom cywilizacji przemysłowej towarzyszyła niska, rozłożysta, tania i biedna zabudowa mieszkaniowa, w której gnieździła się w złych warunkach sanitarnych ponura proletariacka masa mieszkańców. Natomiast most wraz z wiaduktem, ozdobione wyszukanym detalem architektonicznym o inspiracjach czerpiących swe źródło w narodowej architekturze historycznej, wysmakowane i dopracowane w każdym swoim detalu przez Stefana Szyllera, zabezpieczały podróżnych przez kontaktem z tą ciężką rzeczywistością, która cechowała również charakter miasta.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz